wtorek, 27 września 2011

Espresso. My love.


Śniło mi się, że miałam kawiarnię. Moją własną kawiarnię. Nie za dużą, ale bardzo wysoką, o kształcie wydłużonego prostokąta. Była w budynku przy ulicy, z wejściem po kilku schodkach, z wielkimi oknami od podłogi do sufitu, z ceglaną ścianą pomalowaną na biało, z czarną tablicą nad długim barem, na której kredą było napisane aktualne menu. Z wysokiego sufitu, na długich przewodach zwisały okrągłe stalowe lampki. Była trochę taka czarno-biała. Dla mnie w stylu skandynawskim. Kojarzy mi się z kawiarniami, w których bywałam w Danii i Szwecji. Na krzesełkach były kocyki, na okrągłych tacach na barze leżały apetyczne ciastka. Wewnątrz trochę ludzi, trochę wolnych krzesełek, studenci z laptopami, gwar rozmów, który tak bardzo lubię. A w powietrzu zapach kawy (chociaż w moim śnie nie mogłam poradzić sobie z obsługą ekspresu). Ciekawe czy kiedyś będę miała taką kawiarnię?

Dobrze, że z moją codzienną kawą i obsługą kawiarki radzę sobie całkiem nieźle. Dziś moje ulubione espresso. W ulubionej malutkiej filiżance, zamieszane ulubioną złotą łyżeczką z wielbłądem. Czysta przyjemność!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz